Autor Wiadomość
Ruda Sławka
PostWysłany: Wto 21:50, 14 Kwi 2015    Temat postu: KONIK NA BIEGUNACH i INNE BAJKI

SŁAWA RUDNICKA
KONIK NA BIEGUNACH

Długo już stał w sklepie ku wielkiej radości dzieci. Był naprawdę piękny. Śnieżnobiały, srebrnogrzywy, z ciemną strzałką między oczami - konik na biegunach, marzenie i miłość wielu chłopców i dziewczynek odwiedzających sklep. Jego właściciel chciał za niego dużo pieniędzy, ale za drobną opłatą pozwalał się na nim „pobujać”. Chłopcy z wypiekami na uśmiechniętych buziach kołysali się w przód i w tył, wykrzykując: „Jadę dookoła świata!”, „Jadę do babci!”, „Jadę na wyspę bezludną!”, a on był szczęśliwy, że może ich tam zawieźć. Czuł się ważny i potrzebny. I kochał wozić dzieci do ich marzeń.
Któregoś jednak dnia przytrafiło mu się nieszczęście.
To był piękny dzień. Biały, skrzący się od śniegu i kolorowych lampek na sklepowej choince. Tak, to był piękny dzień i nic nie zapowiadało mającej nadejść katastrofy. Jednak u drzwi wejściowych zadźwięczał jakoś matowo i złowieszczo, kiedy do sklepu wszedł chłopiec w kożuszku i czerwonej czapeczce. Dosiadł konika i krzyknął: „ Do Mikołaja! Zawieź mnie do Mikołaja!” Konik na biegunach ruszył w drogę. W przód i w tył. W przód i w tył. „Ależ ty stoisz w miejscu!” krzyknął chłopiec w czerwonej czapeczce. Konik na biegunach zmartwił się i, chcąc zadowolić chłopca, zaczął kołysać się szybciej i szybciej. W przód i w tył. W przód i w tył. Chłopiec aż poczerwieniał na twarzy i ze złością uderzył go w głowę tak mocno, aż konikowi pociemniało w oczach.
Gdy pogaszono już wszystkie światła i zamknięto sklep, konik na biegunach rozpłakał się żałośnie. Przecież tak się starał. Zawsze tak bardzo się starał dojechać tam, gdzie życzyły sobie dzieci. I każde z nich było zadowolone.
Kiedy stary, porcelanowy zegar wybił północ, w sklepie rozbłysły wszystkie światła, zrobiło się hałaśliwie i radośnie. Zabawki zaczęły swoje prawdziwe życie. Chrząkały, gęgały, szczekały, warczały i jeździły w kółko, tańczyły w krynolinach, fikały kolorowe koziołki, strzelały z łuków – żyły tym, czym były, czym je stworzono. Jedynie konik na biegunach był smutny i nieruchomy.
Tradycją sklepu stało się wybieranie Prezydenta Nocy. Każdej nocy był nim kto inny. Raz była to piękna markiza, innym razem Winnetou i Smok Wawelski. Tej nocy Prezydentem został konik na biegunach. Usłyszawszy to ucieszył się i pomyślał, że chłopiec w czerwonej czapeczce nie miał racji. Był po prostu złośliwy i niegrzeczny. Bo czyż on, konik, którego naturą i celem jest bieg i pęd przed siebie może, jadąc, stać w miejscu? Nie!. Zarżał z radości, jego grzywa rozsrebrzyła się migotliwie, strzałka między oczami zadrgała perliście, a on RUSZYŁ.
Ruszył w swój magiczny bieg – w przód i w tył, w przód i w tył. Czuł w sobie życie, czuł wokół siebie wiatr i słyszał pieśń wyśpiewywaną przez jego kopytka. Ruch! Pęd! Bieg! Szczęście w pewności – Do Przodu! Jego przyjaciele ze sklepu cieszyli się razem z nim.
Nagle światła przygasły, wszystko ucichło, powietrze jakby zgęstniało, a na ladę sklepową wstąpiła Królowa Iluzja. Z pustką w oczach, z uśmiechem triumfu na pięknej plastikowej twarzy, pozdrowiła wszystkich uniesioną dłonią i rzekła: „Państwo to ja.” Za Królową stanęła Ułuda, Ochmistrzyni Dworu, której zwiewna szata z banknotów szeleściła zniewalająco. Wszystkie zabawki podchodziły do nich i składały głęboki ukłon. Królowa przyjmowała hołdy z uśmiechem, ale jej oczy nadal były martwe. Ułuda śmiała się, a bezwolne zabawki mechanicznie machały papierowymi chorągiewkami z napisem „SUKCES”.
- A ty nie pokłonisz mi się? – spytała Królowa konika na biegunach. Konik zakołysał się lekko i jakoś nieprzekonywująco, co widząc Ułuda poczęła z niego szydzić i ubliżać od pozbawionych ambicji prostaków.
– Bliżej! – wysyczała Iluzja – podejdź bliżej i złóż mi pokłon! - Konikowi zaszkliły się oczy, zmatowiała grzywa, ale nie wykonał żadnego ruchu.
– Pomożemy ci! – krzyknęły zabawki. – Przyciągniemy cię do naszej Królowej, a wtedy uznasz ją za jedyną władczynię swojego życia. Przecież ty też jesteś iluzją ruchu.
– Może i jestem iluzją ruchu, ale jestem wolny. Moja myśl jest niezależna i mimo że biegnę w miejscu, jestem prawdziwszy niż wasze papierowe chorągiewki i martwe oczy Iluzji.
W sklepie zapadła cisza. Tak ogromna, że nawet grający bąk stracił swe kolory.
I stała się rzecz dziwna i niepojęta. Konikowi odpadły bieguny, a wyrosły tęczowe skrzydła.

Konik na biegunach już nigdy nie został Prezydentem Nocy, ale odtąd już zawsze mówił dzieciom w swym przedziwnym i tajemniczym języku, że jeżeli jesteś wolny, a twoja myśl należy tylko do ciebie, to choćbyś stał w miejscu, dobiegniesz tam, gdzie chcesz. A one go rozumiały.
Kołobrzeg luty – kwiecień 2015.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group